Reklama

Nastolatek skatował szczeniaka, bo był... niepoczytalny?

Lucky | fot. Animal Security
Lucky | fot. Animal Security

W środę w poznańskim sądzie ruszył proces w sprawie nastolatka, który w wakacje skatował niemal na śmierć szczeniaka. Obrońca chłopaka tłumaczył, że nastolatek mógł być niepoczytalny, a tym samym konieczne jest przeprowadzenie badań przez psychiatrów.

Fundacja Animal Security od pewnego czasu informowała na Facebooku o rozpoczynającym się procesie nastolatka, który w lipcu skatował szczeniaka rasy Cavalier. Zachęcała tym samym do pojawienia się w sądzie. - BĄDŹCIE TAM Z NAMI, aby spojrzeć w oczy 17-letniemu zwyrodnialcowi, który wyrządził psiakowi piekło: bił go, wiązał i podpalał - pisali na Facebooku członkowie stowarzyszenia.

Pierwsze rozprawa odbyła się w środę, ale nie przyniosła rozstrzygnięcia sprawy. Ale od początku - historię psa można poznać klikając TUTAJ. Maks, bo tak się wabił (obecnie nazwano to Lucky), trafił do kliniki weterynaryjnej nocą w połowie lipca. Stwierdzono u niego krwiak oraz wysunięcie lewej gałki ocznej, otarcia na szyi, otarcia na obu stawach skokowych, poparzenia kończyny przedniej. Okazało się, że w wyniku znęcania się nad nim dostał wstrząśnienia mózgu.

Walka stowarzyszenia Animal Security oraz weterynarzy pozwoliła na uratowanie życie pieska, któremu początkowo dawano jedynie 10% szans na przeżycie. Ci, którzy go uratowali, nie pozostawili jednak kwestii znęcania się bez odzewu. Sprawa trafiła do sądu.

W środę odbyła się pierwsze rozprawa, podczas której okazało się, że psa okaleczył 17-letni chłopak córki właścicielki czworonoga. Właścicielka twierdzi, że chłopak bez jej zgody pojawił się w mieszkaniu i doprowadził psa do takiego stanu. Weterynarze jednak podkreślają, że część ran nie była świeża - proceder katowania psa musiał więc być rozłożony w czasie.

Podczas rozprawy obrońca nastolatka zwrócił się do sądu z wnioskiem o utajnienie części rozprawy. Okazało się, że chłopak będzie musiał przejść badania wskazujące, czy dopuścił się znęcania nad zwierzęciem będąc poczytalnym.

Prezes Animal Security nie ukrywa, że nie rozumie jak tak młody człowiek mógł się dopuścić tak bestialskiego czynu. - To przekracza wszelkie granice mojej wyobraźni. Przewidywana kara za taki czyn to 2 lata więzienia, ale równie dobrze może się skończyć na karze w zawieszeniu czy dozorze kuratora. Chciałybyśmy, aby ten wyrok był adekwatny do tego, co ten człowiek zrobił - zaznacza Emilia Kaczmarek, prezes Animal Security.

Kolejna rozprawa odbędzie się w styczniu.

Pies nie wrócił do właścicielki. Przebywa obecnie w domu tymczasowym, gdzie wciąż przechodzi leczenie. Nie słyszy i nie będzie słyszał do końca życia. - Będziemy się upierali, by pies nie został zwrócony właścicielce. Chcielibyśmy mu znaleźć dom, w którym uda mu się zapomnieć o tym wszystkim, co go spotkało - kończy Kaczmarek.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

24℃
13℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
19 km
Stan powietrza
PM2.5
7.53 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro