Pikieta w sprawie sprzątaczek przed UAM

W obronie kobiet pikietowali przed budynkiem uczelni przy Szamarzewskiego związkowcy i anarchiści. Sprzątaczki pracowały na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM, ale umowę o dzieło miały podpisane z prywatną firmą z Londynu.

Dwadzieścia sprzątaczek od dwóch miesięcy czeka na wynagrodzenie za sprzątanie na terenie Wydziale Studiów Edukacyjnych poznańskiego uniwersytetu. Problem w tym, że kobiety zostały zatrudnione przez zewnętrzną firmę, która zarejestrowana jest w Londynie.

Protest w obronie sprzątaczek zorganizowali związkowcy oraz anarchiści - Uniwersytet wynajął firmę, która z kolei wynajęła firmę z Londynu. Ta firma zatrudniła sprzątaczki, ale od dwóch miesięcy nie płaci wynagrodzenia, a dziś kobiety te pozostały bez pracy - wyjaśnia Jarosław Urbański z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza. Uniwersytet zerwał umowę z firmą, ale nie przez problemy sprzątaczek, tylko z powodu nie wykonywania zakontraktowanych prac.

Rzeczniczka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza zapewnia, że władze uczelni zareagowały - Rektor wyraża głębokie ubolewanie nad praktykami czynionymi przez tą firmę. Rektor odpisał każdej z tych pań i w liście zobowiązał się do udzielenia pomocy prawnej poszkodowanym - zapewnia Dominika Narożna, rzeczniczka. Rzeczniczka dodaje też, że uniwersytet nie może ingerować w stosunki pracy zewnętrznej firmy.

Związkowcy twierdzą, że będą pikietowali do czasu, aż kobiety nie dostaną zaległego wynagrodzenia. Trwa też zbiórka podpisów wśród pracowników UAM - Od niedawna zbieramy te podpisy i mam nadzieję, że ta lista będzie rosła - mówi Agnieszka Mróz z Inicjatywy Pracowniczej. Związkowcy chcą też, by uczelnia sama zatrudniła zwolnione sprzątaczki i w ogóle zaniechał korzystania z usług zewnętrznych firm. Nie udało nam się uzyskać komentarza od firmy, z którą uczelnia podpisała umowę. Jej przedstawiciel zapewnił, że odpowiedzi na nasze pytania otrzymamy pisemnie, ale za kilka dni.